Co dzieje się w głowie tłumacza w trakcie pracy? Na to pytanie postanowiła odpowiedzieć dr Beata Piecychna z Wydziału Filologicznego Uniwersytetu w Białymstoku. Czy tłumacz literacki, przekładając tekst, dokonuje tzw. symulacji ucieleśnionej?

Jak wynika z badań, podczas czytania książki w mózgu aktywują się niektóre obszary odpowiedzialne z wykonywanie symulacji ucieleśnionej. A czy podobnie jest w przypadku tłumaczenia? Czy tłumacze dokonują symulacji ucieleśnionej? To zjawisko postanowiła prześledzić dr Beata Piecychna – znakomita badaczka z Wydziału Filologicznego Uniwersytetu w Białymstoku.

„Patrzę teraz przez okno i widzę, że ktoś biegnie. Zaczynam się czuć trochę tak, jakbym biegła. Według zwolenników hipotezy symulacji ucieleśnionej, kiedy obserwujemy czynność wykonywaną przez inną osobę, czy nawet czytamy o tej czynności – np. o tym, że bohater biegnie – aktywują się obszary mózgu charakterystyczne dla tej obserwowanej czynności. Oczywiście ta reakcja jest przytłumiona i dużo słabsza, niż gdybyśmy faktycznie biegli. Jesteśmy jednak w stanie symulować, co by się działo, ponieważ w momencie obserwacji czynności biegania zostają pobudzone określone struktury zmysłowo-motoryczne mózgu” – stwierdziła w rozmowie z PAP dr Beata Piecychna.

W ramach badań eksperymentalnych chce ona sprawdzić, czy tego typu symulacja ucieleśniona zachodzi także podczas tłumaczenia z języka na inny język i czy wywiera ona wpływ na jakość tłumaczenia. W dalszej perspektywie być może uda się ustalić, skąd biorą się błędy w tłumaczeniach – i jak udoskonalić przekłady.

Badaczka została laureatką trgorocznego programu stypendialnego Fundacji Kościuszkowskiej. Badania nad symulacją ucieleśnioną w procesie tłumaczeniowym zrealizuje w ramach trzymiesięcznego pobytu na Uniwersytecie Kalifornijskim w San Diego (UCSD) wraz z zespołem wybitnego profesora Benjamina K. Bergena.

„Jestem tłumaczką i fascynuje mnie, jak tłumacz rozumie to, o czym czyta w tekście źródłowym. Np. kiedy mowa o czynnościach czy stanach emocjonalnych bohaterów” – wyjaśnia. Zastanawia się na przykład, czy w procesie tłumaczeniowym tłumacze nieświadomie próbują odtwarzać stany emocjonalne bohaterów albo symulują w mózgu to, co oni czują: „Faza czytania translacyjnego odbiega swoją specyfiką od procesów poznawczych obecnych w innych rodzajach czytania. Tłumacz bowiem musi zwracać uwagę m.in. na tzw. czytelnika docelowego – implikowanego. Musi sobie wyobrażać, jak czytelnik zrozumie tekst. Tak zwane obciążenie poznawcze jest więc inne niż w procesie czytania na przykład dla przyjemności czy czytania ze zrozumieniem”.

W trakcie badań z zespołem profesora Bergena polska badaczka chce zobaczyć, czy symulacja ucieleśniona będzie zintensyfikowana (wszak tłumacz musi zwracać uwagę na to, jak tekst będzie rozumiany przez czytelnika), czy może będzie przyhamowana ze względu na obciążenie poznawcze i warstwę językową, na której tłumacz się koncentruje. No i w którym momencie pojawia się symulacja ucieleśniona: czy w procesie dekodowania tekstu źródłowego, czy w trakcie tworzenia tekstu docelowego? Dla którego z języków – źródłowego czy docelowego – symulacja jest specyficzna?

Symulacja ucieleśniona najczęściej pozostaje nieuświadomiona – a jednak może być wygenerowana celowo. Przeprowadzano już badania, które wskazywały na to, że tego typu podejście może pomagać w tłumaczeniu. Może się jednak okazać, że jest dokładnie odwrotnie – i symulacja ucieleśniona przeszkadza tłumaczom, bezwiednie kierując ich (nie zawsze właściwymi) decyzjami tłumaczeniowymi. Dr Piecychna chce sprawdzić różne hipotezy.

Czekamy zatem na wyniki tych bardzo interesujących badań!

Źródło tekstu i grafiki: http://booklips.pl/newsy/polska-filolozka-zbada-czy-tlumacz-symuluje-w-glowie-to-co-tlumaczy/